Wydaje się nam, że niektóre osoby są nieśmiertelne. Że pomimo pierwszych cyfr PESEL dla nas się nie starzeją, ciągle mają młode serce i świeży umysł. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do ich obecności, że z niedowierzaniem czytamy wiadomości o ich odejściu. I chociaż statystyka podpowiada, że to już czas, to czytamy wiadomość po raz kolejny literując, czy na pewno chodzi o to nazwisko.Taki w moich oczach był Robert. Pamiętam pierwsze spotkanie z Panem Profesorem i tę chwilę, gdzie nagle znikł uczelniany dystans i Robert stał się serdecznym zespołowym kolegą. Z dumą opowiadałem rówieśnikom np. w pracy, że mam właśnie takiego kolegę, który zawstydza mnie swoją sprawnością i aktywnością fizyczną: narty, podróże, oberki i mazury, że dalej ustawiają się do niego kolejki studentów, aby był ich promotorem, że każde spotkanie z nim pokazuje mi, że „starość” (przepraszam Cię Robert za to słowo) można przeżywać tak nieszablonowo, czasem tak „nie po polsku” – bez narzekania na stan zdrowia, politykę, ceny leków…, że czasem zadzwoni od tak zapytać się, jak się miewamy albo zaskoczy życzeniami urodzinowymi, że „podrywa” mi Prymkę, bo to jego pani szewcowa…Można by dodać jeszcze dużo „że”… Ale dodam tylko jedno – mam nadzieję, że kiedyś znów się spotkamy i – tak jak mi ostatnio obiecał – jak to się wszystko skończy (tu miał na myśli wyłącznie COVID, ale dziś interpretuję Jego słowa inaczej), to się uraczymy jakimś szlachetnym trunkiem… (Prymka i Cinek z dziećmi)
Zawsze z wielkim podziwem patrzyłem na charyzmę Roberta i to w jaki sposób przeżywa swoją „starość”. To był dla mnie wielki zaszczyt, móc z jednej strony zamienić z Nim słowo na spotkaniach Zespołowych z luźnej atmosferze, a później widywać Go w Instytucie Lotnictwa w gronie wybitnych i szanowanych specjalistów z branży lotniczej. (Paweł Sz.)
To było ogromne szczęście spotkać na drodze Roberta – absolutnego gentelmena, zawsze serdecznego, uśmiechniętego, kochającego życie i ludzi. Człowieka, dzięki któremu ten świat był po prostu lepszy… Dziękujemy, że byłeś. (Ulka i Krzysiek Ś.)
Widywaliśmy się rzadko, pewnie raz na pięć lat. Ale lecie bez Niego? To już nie będzie to samo… Przecież był symbolem naszych spotkań.Ogromna strata i łzy same cisną się do oczu. (Dorota i Mikołaj S.)